prolog


Czułam się jakbym była zamknięta w książce, w której mój los leżał w rękach pisarza. Cokolwiek planowałam, nie udawało się. Tonęłam, chociaż próbowałam złapać się czegoś, co pomogłoby mi wypłynąć już na dobre. Czegoś co pomogłoby mi wrócić na dobrą drogę.
Wciąż się gubiłam. Każdy dobry krok zbliżał mnie do obranego przeze mnie celu, ale błędy sprawiały, że znów nie wiedziałam, w którą stronę iść. Nie miałam nikogo, kto mógłby złapać mnie za dłoń i poprowadzić w odpowiednim kierunku. Samotność sprawiała, że osuwałam się na ziemię. Że powoli zaczynałam utwierdzać się w fakcie, że nie było już dla mnie ratunku. Miałam brata. Zresztą najlepszego na świecie brata. On jednak nie wiedział. W jego oczach to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W jego oczach wciąż byłam tą dziewczynką, która chodziła za nim i jego kolegami prawie krok w krok. Nie zauważył nawet, kiedy to wszystko się zmieniło. Niby wszystko było w porządku, ale jeśli ktokolwiek spędziłby chociażby dzień w mojej skórze przekonałby się, że to nieprawda.
Szłam przez oświetlone latarniami ulice. Mimo letniej pory, było mi zimno. Nie byłam jednak pewna czym było to spowodowane. Czy czułam zimno fizyczne czy to siedziało w mojej głowie? Ostatnie wydarzenia jednak mogły mnie przekonywać, że moja psychika wysiadała. Wiem, że to co się działo było nie w porządku i zdecydowanie nie fair w stosunku do mnie. Doszłam do tego jednak zdecydowanie za późno, rujnując przy tym moje, po części, już poukładane życie. Zatrzymałam się przed jednym z wysokich budynków. Przez chwilę patrzyłam na wszystkie okna, próbując domyślić się, w którym mogę znaleźć chociaż chwilowe ukojenie. Z kieszeni ciemnych spodni wyciągnęłam komórkę, przypadkowo zauważyłam swoje odbicie w jej ekranie i skrzywiłam się na ten widok. Zdecydowanie nie wyglądałam jak Laura sprzed kilku miesięcy. Wklepałam numer, który znałam już od dawna na pamięć i czekałam.
– Halo? – usłyszałam męski głos. Przez chwilę próbowałam nawet sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz go słyszałam. Niestety nie potrafiłam odnaleźć odpowiedzi.
– Hej, tu Laura – powiedziałam. Głos mi drżał, tak samo jak ręce i nogi. Czułam narastający strach, który powoli paraliżował moje ciało i umysł.
– Laura? – zapytał, a w jego głosie usłyszałam zdziwienie i coś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Chciałam już coś odpowiedzieć, ale uniemożliwił mi to. – Co się stało? Gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku? – zasypywał mnie pytaniami, a to oznaczało jedno, martwił się.
– Spokojnie. Stoję na dole, zejdziesz?
Nic już nie odpowiedział, tyko się rozłączył. Chwilę później ciężkie drzwi budynku otworzyły się, a przede mną pojawił się Clemens. Przyglądał mi się w zamyśleniu, a ja nie miałam kompletnie pojęcia co powinnam zrobić. Wyręczył mnie, kiedy przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Nigdy nie byliśmy skorzy do ukazywania sobie wzajemnie miłości, dlatego zdziwił mnie ten ruch. Poddałam się i wtuliłam z chuderlawe ciało starszego brata.
– Wytłumacz – poprosił, kiedy odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie badawczo.
– Musisz mi pomóc – spuściłam wzrok.
Nie czułam się komfortowo w sytuacji, kiedy musiałam prosić brata o pomoc. Od zawsze starałam się radzić sobie sama. Jednak w tej sytuacji, byłoby to ciężkie.
– Chodź na górę – uniósł kąciki ust i wprowadził mnie do budynku.
W ciszy pokonywaliśmy kolejne piętra windą. Nie byłam w stanie odgadnąć myśli szatyna, ale wolałam nawet nie próbować. Kiedy weszliśmy do jednego z mieszkań, usłyszałam śmiech. Wszyscy chyba dobrze się bawili i zaczynałam wątpić w to, że dobrze zrobiłam przychodząc właśnie tu.
– Chodź – Clemens mnie zachęcił, rzucając mi przyjazne i pełne troski spojrzenie.
Kiedy tylko zjawiłam się w salonie, trójka domowników spojrzała w moją stronę. Rzucali pytające spojrzenia na mnie i na Clemensa. Domyśliłam się, że jedna z dwóch dziewczyn, była ukochaną mojego brata. Kiedy tylko szatyn wyjaśnił kim jestem, wzrok reszty wydawał się mniej przeszywający.
– Porozmawiamy u mnie – Clem pociągnął mnie w stronę jednego z pokoi, gdzie kazał usiąść mi na łóżku. Sam zajął krzesełko przy biurku. – Lauro, wytłumacz mi.
Kiedy mu wszystko opowiadałam starałam się nawet nie patrzeć na jego twarz. Wiedziałam jak to wszystko okropnie brzmiało i jak źle musiał się czuć. Wiedziałam, że mógł pomyśleć, że po części to jego wina. Nigdy bym tak nie powiedziała, sama sobie zapracowałam na taki stan rzeczy.
– Nie możesz tu zostać – spuścił głowę. – Jesteśmy tu w czwórkę i nie ma miejsca dla ciebie.
– Nie oczekiwałam, że mnie przygarniesz – odpowiedziałam, bawiąc się palcami. – Chciałam cię zobaczyć.
– Gdzie pójdziesz?
– Na dworcu mają dość wygodne ławki – uśmiechnęłam się krzywo.
– Żartujesz? – prychnął. – Prześpisz się dziś na kanapie, a jutro coś wykombinuję.
– Nie musisz kombinować.
– Poprosiłaś mnie o pomoc. Chcę ci pomóc i nie pozwolę, żeby moja siostra koczowała na dworcu – powiedział oburzony. – Co ty sobie wyobrażasz?

***
Cześć!
Ktoś tu jest i może przypadkiem chciałby zostać?
© grabarz from WS | XX.